ostatnio temat fizycznej aktywności przycichł w blogosferze. pamiętam że dwa miesiące temu nie było dnia bez notki na ten temat, a ja siedziałam tylko przed komputerem i sama się zastanawiałam kiedy będę mogła wrócić do ćwiczeń. dziś cisza jak makiem zasiał, nikt nic nie wspomina. czyżby to efekt jesiennej chandry?
właśnie minęły dwa miesiące (kiedy?!) odkąd powiłam na ten świat dziecko. niestety ze względu na cesarskie cięcie, musiałam tak długo czekać z powrotem do ćwiczeń. jednak wczoraj powiedziałam basta! umyłam zosię, nakarmiłam, położyłam spać i sama założyłam buty do biegania. już sama rozgrzewka mnie zmęczyła :P koniec końców wytruchtałam wczoraj ok 5 km. ciężko było! poziom kondycji oceniam na tragiczny! dlatego założyłam sobie, że postaram się w nadchodzącym miesiącu pokonać 100 km. fakt że od 1 grudnia ma spaść śnieg może skutecznie mi pokrzyżować plany, jednak nie mam zamiaru martwić się na wyrost! dziś też zakładam buty i biegam. dodatkowo wczoraj uskutczeniłam 5 serii po 10 brzuszków. niby nic, ale dla mojego brzucha jest to niemały wysiłek, nie chcę się forsować:/ za to wpadła na genialny pomysł i zamierzam zacząć ćwiczyć z hula - hop. oczywiście jak je najpierw nabędę :P ktoś ma jaieś doświadczenia z tym przyrządem? słyszałam że potrafi dużo zdziałać;)